Allegro - największe aukcje internetowe, najniższe ceny! Kup i sprzedaj!

news |::| info |::| teksty |::| galeria |::| video |::| kontakt |::| forum |::| księga
 

 

 
teksty



Lukasyno - Na Ostrzu Noża (2006)




01. Preludium: Non Koneksja (gosć: Egon)

02. Nigdy Taki jak Ty

Lukasyno, życia proza na ostrzu noża 2006 N.O.N. reprezentant
Dla tych co mysleli, że odpadłem z gry - nigdy taki jak ty!

Zasady - o nich na poczatku mowa
Jednemu wszystkim, drugiemu niczym tylko puste słowa
Zależy kto gdzie się wychował, z kim trzymał, czym się zajmował
Kto miał przypał i jak się zachował
Zobacz tu, ten sam co wczesniej KasynoLu B.S.T.O.K.
Tu moje miejsce, pierwsze tagi na miescie
Pierwsze podwórkowe rapy, za ciosem, za głosem serca
Nie dla sławy, nie spalić japy
Dobre chłopaki trzymaja się razem
Dzielnice połaczone interesem
Zielonym tlenem, walka z systemem
Ze slepota 90% społeczeństwa
Przetrwanie kolejnego dnia, dla nas jak zwycięstwo
Masz pracę - się do niej spiesz
Masz kolację - w domu ja zjedz
Masz dobra dziewczynę - na rękach ja nies
Masz rodzinę - się o nia troszcz
Masz nogi - idz
Masz ręce to się broń
Masz rozum - użyj go!

Ja nigdy nie będę taki jak ty
Nigdy nie będziesz taki jak ja
Idziesz tak, jak zawieje w plecy wiatr
Sam rozdaję sobie karty, moje życie moja gra

Ty nigdy nie będziesz taki jak ja
Nigdy nie będę taki jak ty
Wiesz dla czego ja to ja, ty to ty
A to ja ustalam dzis zasady tej gry!

Lojalnosci, słów szczerosci teraz posłuchaj
Jak do zdrady i nienawisci droga może być krótka
O podwórkach rozbitych przez kilku prostaków
Dobrych chłopakach, którzy siedza przez mięczaków
O hajsach i pazernosci, które wzięły górę
Kiedys sztama, chodnik, dzis jakby podzielony murem
Zamiast kierować się rozumem, szedłes za tłumem
Dzis żałujesz, trudno, pierdolnie
Mogłes z nami być, dzis już nie ma miejsc
Zbyt było dobrze, gotowi za siebie w ogień isć
Nadeszły cięższe czasy, pękła cienka nic, trzeba żyć
Przekroczyłem próg nadziei, by się odbić od dna
Zrozumiałem, nic się nie zmieni, jak nie zmienię się ja
Każdy dzień poswięcony walce, noce za hajsem
Gdy nie masz nic na starcie, chwycisz każda szansę
Jedni się wybili inni w bagnie tkwia po dzis
Kiedys byli kims, dzis ich ksywy nie znacza nic

Ja nigdy nie będę taki jak ty
Nigdy nie będziesz taki jak ja
Idziesz tak, jak zawieje w plecy wiatr
Sam rozdaję sobie karty, moje życie moja gra

Ty nigdy nie będziesz taki jak ja
Nigdy nie będę taki jak ty
Wiesz dla czego ja to ja, ty to ty
A to ja ustalam dzis zasady tej gry!

Życie jest ważniejsze niż muzyka
To kim jestes na ulicy, nie na swoich płytach
W mych słowach 100% codziennosci odbicia
Jakbys nie grał, nie ukryjesz prawdziwego oblicza
Prędzej czy pózniej ludzie poznaja się na tobie
Bo licza się zwykli ludzie, nie ci co marz± o koronie
Ci dla których chęć zysków, układów nie przekresla
Farmazonisz farmazoniarzu farmazonić przestań!
Czerstwe recenzje, Luka znowu o tym samym
Skrzypce bit i pianino, styl przeze mnie ukochany
Wolisz rymowanki, gibaja się koledzy i koleżanki
Jestes cool, powiesz yo - już kochaja cię fanki
Bij stad, ten materiał rozpierdala cię, odpalam lont
To nasze życie, jak komitet krwawy sport
To kamień u twej nogi, który ci±gnie cię na dno
Czas pokazał kto jest kim, kto jest kto

Ja nigdy nie będę taki jak ty
Nigdy nie będziesz taki jak ja
Idziesz tak, jak zawieje w plecy wiatr
Sam rozdaję sobie karty, moje życie moja gra

Ty nigdy nie będziesz taki jak ja
Nigdy nie będę taki jak ty
Wiesz dla czego ja to ja, ty to ty
A to ja ustalam dzis zasady tej gry!

03. Pieniadze To Nie... (gosć: Egon)

04. Nie Ma Dymu Bez Ognia (gosć: Kala)

Nie ma dymu bez ognia
Nie ma skutku bez przyczyny, nie ma drogi bez końca
Nie ma dymu bez ognia
Nie ma zbrodni jest kara, nie ma winy jest zbrodnia
Nie ma prawdy bez kłamstwa
Nie wszystko mogę ci wybaczyć ale czasem jest szansa
Nie ma życia bez ognia
Spisz swe błędy na kartce potem zgnieć ja i podpal

Błędy, ich jeszcze nikt się nie ustrzegł
Gdy przemywam twarz, dumne oczy w lustrze
Za głupotę nauczkę przyjałem z pokora
Czas pokazał, że nie taki straszny każdy horror
A co jest warte życie bez ryzyka
wyzwań pod nogami twardy grunt nieraz mielizna
Naciałem się, rana goi się została blizna
Na drugim końcu swiata w sercu zawsze ojczyzna
Co czujesz gdy zawodza ci za których dałbys uciać ręce?
Co czujesz gdy kochana ci kobieta mówi nigdy więcej?
Nagle załamuje się twój swiat
a ziomek zachowuje się jak rodzony brat
Nie zawsze było tak jak chciałem
Nie wszystko o co poprosiłem Boga to dostałem
Czas sprawił, że zrozumiałem sens zwycięstw i klęsk
chwil szczęscia i łez
rzadko mam jak się staram, jest jak jest
Po przegranej następuje wygrana
Droga która więcej kolcami niż płatkami usłana
nogami naszych dziadów, ojców wydeptana
dumny wzrok, pewny krok, nigdy na kolana
Prawdziwa nauka przekazywana przez starszych młodszym
Nie mów, że w życiu już nikt cię nie zaskoczy
bo nie wiesz jak łatwo możesz się zdziwić
gdy prawda okaże się trujacym jadem żmii

Nie ma dymu bez ognia
Nie ma skutku bez przyczyny, nie ma drogi bez końca
Nie ma dymu bez ognia
Nie ma zbrodni jest kara, nie ma winy jest zbrodnia
Nie ma prawdy bez kłamstwa
Nie wszystko mogę ci wybaczyć ale czasem jest szansa
Nie ma życia bez ognia
Spisz swe błędy na kartce potem zgnieć j± i podpal

Nie ma zbrodni jest kara to prawda z ulicy
bez podtekstów, sloganach ta droga ci pisana
Nie zmienisz jej jakbys się nie starał
żyjac tu prędzej czy pózniej łapiesz, że to norma
Zamknij się na cztery spusty, spal tego jointa
Nie ma dymu bez ognia, nie ma drogi bez końca
Widzisz wyroki bez winy zbrodnia
nie bez przyczyny 'jebać policję' mysla przewodnia
Każdy musi złożyć ofiarę za błędy, które popełnił
zasadom wierny do końca dni
Braterstwo krwi, pamiętam jak plułes na to
dzis nie patrzysz już szczerze w oczy dobrym chłopakom
Kolegom należy się szacunek zapamiętaj
Zachowaj się jak nie już spalona twoja gęba
Lukasyno wychowany na dziesiatkach
dużo słyszałes o tej dzielnicy to nie plotka
Osobowosci człowieka nie zmienisz
pompuje hardcore prosto z serca żyłami do zrenic
mówię prawdę, która widzę co dzień na ulicach
Wdycham dym, on łagodzi stresy naszego życia

Nie ma dymu bez ognia
Nie ma skutku bez przyczyny, nie ma drogi bez końca
Nie ma dymu bez ognia
Nie ma zbrodni jest kara, nie ma winy jest zbrodnia
Nie ma prawdy bez kłamstwa
Nie wszystko mogę ci wybaczyć ale czasem jest szansa
Nie ma życia bez ognia
Spisz swe błędy na kartce potem zgnieć j± i podpal

05. Co zrobisz? (gosć: Kala)

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Dzisiaj tu rzucony na pożarcie lwów
Między młotem, a kowadłem nóż na gardle
Ból, ręka jak w imadle w tę sytuację się wczuj
Miałes szansę, mówiłem stój, kładłes na to chuj
Teraz się bój, pluj pod wiatr
Nie zrozumiesz i tak co to znaczy brat
Po to co moje nie wyciagaj łap
Dzis jestem jak kat
Ten rap na twój kark, topór pochyl głowę
Opusć ręce, nie podnos wzroku
W szoku? kiedys za ciebie poszedłbym w ogień
W razie awarii nie zostawiłem cię na lodzie
Moje ziomki byli twoimi przyjaciółmi
Jeden bład, swemu bratu chciałes wbić gwózdz do trumny
B±dĽ czujny, lecz nie ogladaj się za siebie
Bo ktos z przodu ci przyjebie, już w gównie się grzebiesz
Jeszcze tego nie wiesz, czy udajesz
Chciałes brać cała rękę zawsze, gdy dostawałes palec
Ty lubiłes ćpać za forsę kolegów
Ty jestes dłużny hajs wszystkim na osiedlu
Ty lubiłes podbijać do cudzych dziewczyn
Kto był zarobiony tego byłes kumplem najlepszym
Czujesz się lepszy? nie masz szacunku dla nikogo
Zapomniałes o tych, co zawsze byli z toba
Takich jak ty życie karze surowo
Proch cię kusił i zgubił jak zakazany owoc

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Znasz ten ból, ten który sam zadałes sobie
To rany, których nie wyleczysz żadnym słowem
Slad, po którym może zostać blizna
Wtedy nie zachowałes się jak mężczyzna
Chciałes mieć wszystko, lecz ten sen szybko prysnał
Chciałes mieć za dużo, szybko zrozumiałes
Że to nie uda się, nie
Twój czas skończył się już ze startem
Zrozumiałam ile twoje słowa sa warte
Co zrobisz, gdy poczujesz nóz na gardle z bliska
Co zrobisz, jesli to jest droga bez wyjscia?
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Co zrobisz gdy staniesz przed tym pytaniem
Dupa okaże się menda, a koleżka draniem
W słuchawce słyszysz echo, namierza cię policja
Jedno co masz na zawsze to honor i ambicja
I choćbys miał zostać sam, trzymaj zimna krew
Zbieraj siły, przyjdzie czas, ruszysz jak lew
Miejskiej natury zew przetrwaja najtwardsi
Wszyscy zdrajcy siebie warci, ulica nimi gardzi

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?

Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?
Co zrobisz, gdy poczujesz nóż na gardle z bliska
Zachowasz się jak mężczyzna, czy dasz dupy jak dziwka?


06. Teoria Spisku

Powiem Ci, powiem tylko...

Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem.
Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.
Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem.
Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.

Daj mi broń, daj mi licencje na zabijanie,
daj dwa granaty zrobię porzadek z tym krajem.
Pierwszy cel w stolicy przy ulicy Wiejskiej,
drugi u nas przy Bema budynek komendy miejskiej.
Trochę więcej bałaganu, nikomu nie zaszkodzi,
nikt nie wie o co chodzi, nikt nikomu nie szkodzi.
Zobacz ile hajsu zostałoby w budżecie,
gibaj się do tego bansuj, bansuj grzbiecie.
Wojna o pokój na swiecie, czy o spokój w życiu?
O wolnosć uciskanych, czy dla prywatnych zysków.
Tam gdzie przelanych miliony krwi kielichów
i tu tych co nie maja za co płacić czynszu.
Dzieciaki butelki z benzyna, kawałek szmaty,
wojna matek ze szmata, co noc hektar posadzki.
Partyzanci, uliczne walki z okupantem,
to kombinacje kontra policyjne służby tajne.
Bezradnosć ojca, któremu brak amunicji,
bezradnosć ojca, co nie ma jak nakarmić bliskich.
Tyrania władz, terror, totalitaryzm co to?
Na rzad co poswięcenie przodków rzucił w błoto.
Posadki w parlamencie europejskim płatne syto,
sprzedali nas, załapali się, jebia to.
Jeszcze trochę na Wiejskiej zapłonie ognisko,
kropla co przychyli kielich goryczy już blisko.

Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem.
Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.
Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem.
Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.

Jak Ci cos powiem to w to nie uwierzysz.
Mason sponsorował zburzenie dwóch nowojorskich wierzy.
Bin Laden nie jest wrogiem, a wspólasem Busha.
Nie o wolnosć, lecz o pola naftowe jest ta gra.
Jest taka uczelnia w zachodniej Europie,
szkoliło się tam kilku polityków teraz na topie.
Należy do tych typów od słynnego zamachu,
żadza tym krajem, zaprowadza go do piachu.
Banki w ich rękach pięknie pełna kultura,
co jest warty naród który ukrzyżował króla?
Nie to żebym miał jakis osobisty uraz,
to teoria spisku, czy prawidłowy kuraż?
Chcesz? Powiem Ci cos jeszcze w tajemnicy,
zawinęli psy ostatni chłopaka na dzielnicy.
Miał pół kilo prochu, przybili mu 50 gram.
Co się stało z reszta? Rozkmiń sobie sam.
A pamiętasz jak urzadzili polowanie na studentów?
Ganszoty poszły w ruch, bo się bali pogubić zębów.
Z bronia w ręku jestes silny? To choz na solo!
Chłopaki stad się nie pierdola, a jest nas sporo.
Będzie jeszcze więcej, mamy potrzeby, ambicje,
plany, silne ręce, szybkie nogi, lepkie palce.
Pozdrówka dla chłopaczyn co uczestnicza w tej walce,
z każdym dniem rosna nasze szanse.

Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem. Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.
Powiem tylko, nie ma wartosci ponad życie,
nie ma wolnosci gdy prawa człowieka sa mitem.
Nie ma życia gdy za psie pieniadze tyrasz całe życie,
zburzyć wszystko zaczać na nowo jak najszybciej.

07. Mój Białystok (gosć: Egon, Wawa, Kracy)

To tu, nieliczni walcza, szczerosć jest prawda
Tu nie ma broni, każdy rękoma się chroni
Egon tylko dla swoich, zawsze szczera gadka
Brudna prawda, jak na przesiakniętych dymem klatkach
A te kurwy na palcach niech tańcza, chłopaki walcza
Lojalnosć nasza nie do przebicia tarcza
Jak policja to sekrety, nikt nic nie wie
Nie wiesz, dłużej żyjesz, lepiej dla ciebie
Na tej glebie, Białystok, tu żyć nam przyszło
Nie wszystko wyszło
Nie patrzę w przeszłosć, patrzę w przyszłosć
Los nie wie co to litosć, waleczne serce tu
Moje miasto, miasto niespełnionych snów

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

Tu gdzie nic nikomu nie przychodzi łatwo
Na osiedlach hardcore, młodzi zamiast uczyć się kradna
Do zła się garna, o przyszłosć się nie martwia
Klatki bloków popisane farb±
Bóg wybacza, jaga nigdy przecież znasz to
Międzyosiedlowy handel ganja
Dla tych co nie chca krasć
Druga szansa przerobić hajs
Kolejny raz to powtarzam, kielich dzban prawdy zanurzy
Życie jak róża, chcesz ja wziać
Uważaj, bo kolce skalecza dłoń twa
Pamiętam to z osiedla 25 lat, trwa przepowiednia
Gdzie nie miał nic
Nawet ten co przez całe życie oszczędzał
Nie nazwiesz tego chyba inaczej, niż parszywa nędza
Nie, po złoto dla pazernych, a dla głodnych chleb
Jak deszcz dla suchych gleb nowa produkcja jest dla twych uszu
Rap ten będzie tak grzmieć, dopóki nie zatrzyma smutków
Nie dla głupców, a dla ambitnych chłopaczyn
Tu szacunek, lojalnosć, dobre słowo wszystko znaczy

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

To nieuniknione, tutaj, po wschodniej stronie
Mówię ci ziomek, kosci zostały rzucone
Wypada szóstka, ode mnie dla nich knebel na usta
Teraz my zgarniemy wszystko
Już Białystok nie jest stolica polo-disco
I zgasł już blask niespełnionych gwiazd
Skończył się ich czas, nie wróci więcej
Na ich ręce złożone kondolencje
I pada kiczu atrapa
Teraz prawda zawarta w rapach
Poczuj jointa tego zapach
Tu na Brooklynie prawdziwy hip-hop nigdy nie zginie
Skurwysynie, niszczę tandetę, sprawdz tego efekt
Kruszę to w bletę, palę i wypuszczam w tłumie
Białystok w moim głosie zawsze dumnie

Znasz to miasto, ono jedno na sto
Przez to bezposrednio nas to się tyczy
Nas to się przyczyn byczy
Argument co się w głosie liczy, dla ulicy numer
Zwolennicy prawdy za nia stana murem
W sumie rozumiem po której stronie jestem
W sumie toleruję miejskie zasady, miej swe układy
Operuję wersem, dla tych co w blokach B-S-T-O-K

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

Bia-ły-stok na zawsze tu
Bia-ły-stok nie miasto naszych snów
Bia-ły-stok tu postawiłem pierwszy krok
Bia-ły-stok nie chcę odejsć stad

08. Zawsze Kwita (gosć: Egon)

Jak dzis nie być materialista wez mi wytłumacz
Kto ma forsę, ten ma wszystko, kumasz?
Ideały nikna, gdy brakuje żarcia
Judasz, zdrajca nigdy w naszych szrankach
Luka, N.O.N. Konkcja, surowa lekcja
Dla zamuleńców tu nie ma miejsca
Życie nie rozpieszcza, nie opieprzam się
2-4 na dobę, 3-6-5 dzień w dzień
Ty cos z tego masz, ja też cos z tego mam
Dla leszczy drań, dobry chłopak dla swoich
Kurwy jebać i się nie bać, w tańcu nie pierdolic
Joint z ziomkami, to mnie zadowoli dzis
Odjebać cos na przypał chcesz? lepiej nie rób nic
Pomysl o tych, co oddaliby wszystko byle z nami być
Dzis na ich temat tylko ciii...

Zawsze kwita, Luka, N.O.N Konekcja
Jebana policja, narkotykowa sekcja
Chłopakom piatka, zawsze fifty fifty
Te słowa jak sztynks dzis na każdej dzielnicy

Zawsze kwita, Egon, N.O.N Konekcja
Jebana policja, narkotykowa sekcja
Chłopakom piatka, zawsze fifty fifty
Te słowa jak sztynks dzis na każdej dzielnicy

N.O.N.
N.O.N., na ostrzu noża dzień za dniem

Wymagam poswięcenia, sam powiedz, sam oceń
Nie kus losu chłopcze, te starania widoczne
Te osoby - legendy nie sa mi obce
Wciaż na stałym gruncie, zapatrzony w ulicznym buncie
Żadnym naszym wrogom nic nie ujdzie
Frajerski czyn w nim nie pójdzie
Czas pokazał jak niektórzy odeszli
Na druga stronę przeszli, złamali, omerta grzeszni

Nie kus losu, gdy ktos ma cię na oku
Ci co żyja z donosu, węsza dookoła bloków
Zobacz ile wyroków przyklepanych za darmoszkę
To o naszej Polsce, łyk prawdy gorzkiej

Wariaty, wiem, ziomus jestes ze mna
Pamiętaj droga jedna, ale pewna
Ci co nie sa z nami, a chuj niech legna
Prawdziwi przetrwaja, a kurwy wymiękna

Zawsze kwita, Luka, N.O.N Konekcja
Jebana policja, narkotykowa sekcja
Chłopakom piatka, zawsze fifty fifty
Te słowa jak sztynks dzis na każdej dzielnicy

Zawsze kwita, Egon, N.O.N Konekcja
Jebana policja, narkotykowa sekcja
Chłopakom piatka, zawsze fifty fifty
Te słowa jak sztynks dzis na każdej dzielnicy

Podstęp na każdym rogu czyha, rób swoje, nie wnikaj
Trzymam się z tymi co nie zawodza, gdy jest lipa

09. Tylko Gra (gosć: Kala)

10. Puk Puk (gosć: Egon)

Puk, puk
Puk, puk
Puk, puk
Puk, puk

Dzis nie obchodzi mnie już nic
Skręcony dżef zaraz będzie się tlić
Nie pójdziem stad, póki nie zostanie nic
To jedna z tych bib, na których muszę być
W baryku tequila, samogon i Campari
Klimat jak w Miami, paruja okulary
Chodz z nami, siadziem w sofie, jarniem dżefa
Natura Killa, sztynks, w rachubę nie wchodzi krecha
Przy mnie moja maniurka, szczuje, żyć mi dzis nie da
Ss wszyscy, wszyscy ci, których tu potrzeba
Kumate chłopaki wiedza o co biega
By dobrze działo się, wszedł w grę nielegal
Nie lękaj się, podnies ręce swe w górę
Nie chcę z nikim gadać, wyłaczam komórę
Zioło w bibułę, łapię chmurę kolejna
Patrzę na niunię, ona błyszczy jak klejnot
I wiesz co, bierz co chcesz, bo wszystko co
Moje to twoje dzis jest, sama wiesz co
Dobre dla ciebie, dla mnie też
Maniurki szczuja jak te w klubie 96

Puk puk, znowu ktos puka do tych drzwi
To nieproszeni goscie, jebać ich
Tu jara się na maksa głosnik
Kto się zamula, ten musi stad isć

Puk puk, znowu ktos puka do tych drzwi
To nieproszeni goscie, jebać ich
Tu jara się na maksa głosnik
Kto się zamula, ten musi stad isć

Dzis nie ma lipy, same dęby
Sztynks pierwszorzędny
Bas napierdala, aż swędza pięty
Te momenty, nie myslę o jutrze
Szybkie ręce, lepkie palce, już to kruszę
Na kwadracie pachnie suszem, nie ma złudzeń
Własciwy czas i miejsce, moi ludzie
Prawdziwe brzmienie, Luka dzis na luzie
Życie ciężkie, czasy lepsze już wkrótce
Wiem to inwestycje z konsekwencja
Spryt i ambicje umiejętnie w jedno
Co odeszło, lekka ręka pożegnam
Na próżnosć w mym życiu dzis nie ma miejsca
Będzie dobrze dzieciak - te słowa dały mi siłę
Dzięki nim jestem, kim jestem, żyje jak żyję
Luka swym stylem, wbijam czarna bilę
Dzisiaj zdrówko tych, co tu przy mnie pije

Puk puk, znowu ktos puka do tych drzwi
To nieproszeni goscie, jebać ich
Tu jara się na maksa głosnik
Kto się zamula, ten musi stad isć

Puk puk, znowu ktos puka do tych drzwi
To nieproszeni goscie, jebać ich
Tu jara się na maksa głosnik
Kto się zamula, ten musi stad isć


11. Nie Ma Cię (gosć: Kala)

12. Rytm Ulicy (gosć: Egon, Żaba)

13. Z Ręki Do Ręki

14. Nie Wychodz Na Ulicę

15. Ostatnie Tango

Tak, tak, tak, tak

07.01.81 poczatek
słowo tam, gdzie pierwsze kroki dla dziesiatek
Bloki 55, 56 - nasz rewir
ziomus co za młodu, sam w pamięci przewiń
Lata niewinnosci minęły bezpowrotnie
noce na kortach, na wieżowcu nieraz wspomnę
Kilogramy szuj przeszły przez ta dzielnicę
każdemu tu marzyło się lepsze życie
Nieraz los dawał szansę, by się odbić
jeden chwytał nie odpuszczał, inny zwatpił
Choć porozrzucał nas w różne strony tego swiata
wiem komu jestem obojętny, a w kim mam brata
Nadszedł czas, każdy ruszył za swym chlebem
nikt nie stał w miejscu, bo w życiu swym zaznał biedę
Wiele nas różni, łaczy jeszcze więcej
nasze drogi jeszcze kiedys zejda się, to pewne
Kiedys ustawimy się w jakims ciepłym kraju
nie po to by wspominać stare, by isć dalej
Jak za dawnych lat, przyhuczeć zatańczyć
by jeszcze o cos w życiu razem powalczyć
Pamiętaj o tym chłopaku na emigracji
w Sza Town, Nowym Jorku, Londynie czy Francji
Pamiętaj o tym, gdzie był twój pierwszy dom
Ktos spyta skad jestem, odpowiem jestem stsd

Dzis za oknem pada deszcz
ulica pełna Bożych łez
Ostatnie tango tańczy życie i smierć
ktos zrzuca krzyż, ktos zaczyna go niesć
Zacisnij pięsć, oko za oko, krew za krew
ta droga po to co pisane mi jest
Co słyszysz? demonów krzyk, czy aniołów szept?
Dobry Boże po raz ostatni prowadz mnie

Dziękuję za szansę, że mogłem się odbić
dziękuję za siłę, ty nie dałes mi zwatpić
Za talent, że umiem te słowa tak złożyć
widzieć, słyszeć, pisać, jeszcze w to wierzyć
Ulice pełne sa błędnych żołnierzy
powiedz stop, nim błędne koło w wir cię wkręci
Jeden krok wystarczy, by stapać po krawędzi
kilka razy już anioł wyrwał mnie z rak smierci
W trzy sekundy przewinęło się całe życie
nie kuszę losu, odkad na grobie ziomka płona znicze
To szansa, do rozegrania jedna partia
graj rozważnie, rzeczywistosć nie wybacza
Taka prawda zarobionym czyni okazja
własciwe miejsce we własciwym czasie jak pasja
Nie chwytasz jej, ktos zrobi to bez mrużenia
bo każdy granice moralnosci swej opiera
To prawo miasta, gdzie wygrywa spryt
prawo niepisanych zasad, kto je łamie znika w mig
Prawo skorumpowanego państwa, nasz krzyż
nie trać sił, odnajdz swój cel, ta droga idz
N.O.P. przecież wiesz O.C.B. ziomus
zawsze jestes mile widzianym gosciem w mym domu
Nawijka o prawdziwych, styl nie jak chromu błysk
podwórkowy rap dla swojaków, więcej nic

Dzis za oknem pada deszcz
ulica pełna Bożych łez
Ostatnie tango tańczy życie i smierć
ktos zrzuca krzyż, ktos zaczyna go niesć
Zacisnij pięsć, oko za oko, krew za krew
ta droga po to co pisane mi jest
Co słyszysz? demonów krzyk, czy aniołów szept?
Dobry Boże po raz ostatni prowadz mnie

Dzis za oknem pada deszcz
ulica pełna Bożych łez
Ostatnie tango tańczy życie i smierć
ktos zrzuca krzyż, ktos zaczyna go niesć
Zacisnij pięsć, oko za oko, krew za krew
ta droga po to co pisane mi jest
Co słyszysz? demonów krzyk, czy aniołów szept?
Dobry Boże po raz ostatni prowadz mnie

16. HH Na Zawsze (gosć: Z Rzutu Bloków)

17. Dam Ci Moc (gosć: Kala, Dorota)

18. Wszystko Albo Nic

19. Postuludium


Wychowani Na Błędach - Dowód Odpowiedzialnosci (2003)



01. Intro

WNB Wychowani na błędach taa sprawdz ten przekaz
I z ręki do ręki go przekaż
Północny-wchód Białystok, Białystok
Lukasyno Olsen Dejot P-r-o-s-t-o
Vostok WNB WNB WNB WNB WNB
Chcesz to słuchaj nie to nie studio Prosto WNB
to dowód odpowiedzialnosci do twoich rak
Olsen Lukasyno Dejot
Ten materiał długo czekał ile trudu i pracy
Przy stworzeniu tego dzieła
melanż nagrywka nagrywka melanż
wychowani na błędach historia z życia wzięta
WNB WNB WNB WNB…

02. Pamiętaj

Wy-cho-wa-ni na błędach wytrwali kolejny mur za nami
Pamiętam nadzieja te swiatło w otchłani
Pierwsza płyta na szali się teraz waży
Wychowani ci od walki i od melanży
A zazdrosć wpady tego co nam utrudnia
Podniesione pięsci momentalnie wszczęta kłótnia
Awantura teraz każdy prawdę pozna
Bo owinać farmazon tobie to sprawa prosta
Niech chroni ręka boska jej oddaje skłon
Wychowani na błędach nasze słowa to broń
To pochylona skroń zarazem dobro i zło
Wyrzucona kosć pokora złosć smutek radosć
Szary człowiek i jego zadosćuczynienie
Hardcorowe brzmienie go za grosz nie sprzedać
Znam swoje miejsce mam na kim polegać
BeeSTeOKa wychowani na błędach

Ref.[x2]
Pamiętaj bys zawsze znał swoje miejsce
Wychowani ci sami o których słyszałes wczesniej
By znać swoje miejsce o tym zawsze pamiętam
Wychowani taa wychowani na błędach

Na błędach wychowany w nocach nie przespanych
Żywy martwy nie poszukiwany
Swymi scieżkami ten rap to nasz żywot
Pamiętaj ucieczka nie zmyje brudu jak mydło
Własciwi ludzie własciwe miejsce jednosć
Chcesz być wielki to od małych rzeczy zacznij
Dosć wysoko pragniesz fundament
Pokory głęboki kop najpierw w bagnie
Prosto w oczy tych co na dnie patrzę
Wyrzucony z grona wielkich
Większym stać się nie pragnie
Lukasyno te słowa przetra z oczu twych szron
Na dziesiatkach wychowany Białystok nasz dom
Nie wybieram ziomków jacy sa tacy sa
Tacy byli od zawsze w betonie twarze wyryte
Ten rap z mego serca płynie bit daje ulice
Z tymi słowami licz się

Ref.[x2]
Pamiętaj bys zawsze znał swoje miejsce
Wychowani ci sami o których słyszałes wczesniej
By znać swoje miejsce o tym zawsze pamiętam
Wychowani taa wychowani na błędach

03. Na Pastwę Losu (gosć: Iman)

Po pierwsze raz na szczycie raz na dnie
Każdemu się może zdarzyć jak dla mnie
Nigdy nie mów jestem pewien
Ten człowiek na dno szybko upadnie
Gówno prawda pomysl co było dawniej to samo
W brudnym autobusie co rano smutne twarze
Jada po lepsze dni jak na Wembley nasi piłkarze
To ważne trzeba się trzymać swych marzeń
Nie udawaj że tak nie jest lepiej zmień to
Chociaż wiesz że szanse sa mniejsze niż fotom
Chwytaj za mikrofon wyreguluj ton
Marzeniom trzeba pomagać jak rodzicom
To dla tych co takie słowa chwyca chłopaku
Wiem że jest ciężko jak w ciebie nie wierza
Z każdej strony ciosy oni szczerza swe japy
Jak desperado nie daje rady już wychodzi na dwór
Szuka zwady w ręce nóż tkwi za dużo już krwi na betonie
Złap oddech spokojnie w jego sercu ogień płonie
Klęka na chodnik w górę dłonie podnosi
By ktos go podniósł bardzo chce lecz nie prosi
Ostatni okrzyk jęk zawodu wznosi
Znów został sam tylko na siebie zdany
Zagubiony zaginiony nieposzukiwany (nieposzukiwany)

Ref.
Na pastwę losu rzucony zostawiony sam sobie
Przecież to brzmi dumnie aaaa

Człowiek czy to jeszcze dumnie brzmi
Zastanów się nim popłyna gorzkie łzy
To dla tych co zapomnieli spojrzeć w tył
Co w głowie przewrócił im anielski pył
Dla ziomali tych od serca ci powiem
Nie dla całej reszty wrogiej
Co skrywaja się przed Bogiem
Co wygasł w sercu ogień
Zmienili wszystko jednym nierozważnym krokiem
Płyna pod swym blokiem w potoku przekrętów
W głowie obrazy własnych życiowych błędów
Zapomnieli smak skrętów smak prochu delekta
Nikt nie kazał im płynać mogli walczyć i przetrwać
Się nie dać się nie przewalić za soba mostów nie palić
Swego domu nie grabić dwa istnienia ocalić
Swoim gardzisz a cudze chwalisz się tu nie sprawdza
We wnętrzu na dobre zagniezdził się oprawca
I szydzi z ciebie jak podstępny diabeł
Jak bracia on Kain a ty poczciwy Abel
Więc nie daj się podejsć i z serca go wygnaj
Daj spokojnie odejsć na nerwach mu przygraj
Na pastwę losu rzucony zostawiony sam sobie
Będzie dobrze bys wiedział gdy nie otwierasz powiek
Kiedy snie kiedy marzę z niewesoła mina
Wychowani na błędach Olsen i Lukasyno

Na pastwę losu rzucony zostawiony sam sobie
Przecież to brzmi dumnie aaaa człowiek [x2]

Krok do przodu człowiek tylko to ratuje
Ostrożnie by nie został gwozdziem w twej trumnie
Nauki z każdego dnia wprost do serca
Czujny gotowy do walki już od dziecka
Opowiesci nie o Mercach z życia historie
Obrałes drogę lecz nie jak chciałes się układa
Persona non grata naznaczony
Na pastwę losu rzucony
By przeżyć by przetrwać zadanie
Nikogo nie interere co się z toba stanie
Zrozumiesz nikt nie da ci chleba
Jak sam nie zapracujesz na niego
Na siebie licz na nikogo innego

Na pastwę losu rzucony zostawiony sam sobie
Przecież to brzmi dumnie aaaa człowiek [x5]

04. Dowód Odpowiedzialnosci (gosć: Fu, Pono, Sokół)

To dowód odpowiedzialnosci
(Ocknij się kim jestes) za los kilku osób
To znak odpornosci na przeciwnosci losu

Psychiczna bariera lęk postawiony opór
Zastanów się nie podejmuj pochopnych kroków
Daj dowód że odpowiadasz za swe czyny
Badz gotów by przyjać dziecka narodziny
Pomysl co mu przekażesz w Boga wiarę jasne
Najtrudniejsza droga to czyny odpowiedzialne
Od małego wpajaj prawdę okaż mu wsparcie
To niełatwe tym bardziej gdy los płata figle
Szanuj najbliższa rodzinę ziomka wspieraj w działaniach
Osłaniaj gdy na handlu go przyczaja kurwa
By się urwał bo przetrwanie w tych warunkach
To wzajemna kontrola orient uwaga czujna
Inaczej puszka misja trudna czekasz jutra
Miej umysłu potęgę zimn krew pewny starzał silna rękę
Zmrużona brew obys trwał w tym
Ocknij się kim jestes rozbudz wrodzony instynkt

Odpowiedzialnosci dowód mam w skitraniu jak rodowód
Pytasz się jak jest powód - usłyszysz z grobu
Jeszcze raz powstanie posta
Czarna owca ledwo czasem wiaże koniec z końcem
Wiem, że jestem dla młodszego brata ojcem
MC który daje z siebie jak najwięcej dla rodziny
W podzięce ostatnia kropla rozpływa się w ręce
Uparcie twardo trzyma leje
Mniej więcej zawsze jakos to będzie
Mniej więcej jestem z toba zawsze
Jakos się idzie w rozpaczy czy też w biedzie
Nie załamuj się wielki królu, przekaz szczery aż do bólu
Krzywe niespodzianki w życiu daja po gulu
Przez to tyle strat, wkurwia mnie to, że mój brat
Patrzy zza krat, w praktyce lojalnosci tyle lat
Kiedy zakotwiczę zapalę znicze za szmat
Czasu spędzonego spiszę fałszu swiata biczem
Który wciaż mnie dopada za plecami się skrada, żenada

Ref.
Elo miłosć przyjazń dobre słowo
Tego na uczyłem się żyjac hardcorowo [x3]
To dowód odpowiedzialnosci za kilka osób
To znak odpornosci na przeciwnosci losu fakt

Każdy ma do dzwigania swój krzyż
Niesiesz go z pokora lub czeka cię lincz
Zaslepiony lud nie okaże łaski na to nie licz
Pazerni trapia każdy swe chce cos zgarnać
Dobre słowo ziomka suche gardło wody kropla
Szczere jak maniura memu sercu droga
Ile warta chleba kromka wie kto jej nie ma
Jak się starasz tyle masz w życiu nikt nic ci nie da
Czas jak kat spokoju brak presja psy depcza po piętach
Kombinacja jak przetrwać nie dać się przekręcić
Jak w maszynce kawał mięsa zgarnać hajs
Bliskim dać poczucie bezpieczeństwa
Nie wszystko jakbym chciał młodosć surowa lekcja
Kto sam nie zjadł a oddał mi zapamiętał
Ręka rękę myje przyjdzie czas a się odwdzięczę
Po drugie szacunek lojalnosć po pierwsze

Chcesz dowodu to go masz prosto w twarz ci powiem
Cały czas każdy z nas próbuje żyć jak człowiek
To jest sztuka w dobie gdy wielu daży po trupach do celu
Szuka szczęscia w helu lub biegnie po frajerów
Wszędzie muka się czai nie wiadomo gdy zagai
Nie każdy jest swiadomy co naprawdę tak potrafi
Być 24 na dobę szczery lojalny jak wobec rodziny
To znaczy być odpowiedzialnym za swe czyny

Ref.
Elo miłosć przyjazń dobre słowo
Tego na uczyłem się żyjac hardcorowo [x3]
To dowód odpowiedzialnosci za kilka osób
To znak odpornosci na przeciwnosci losu fakt

05. Wilczy Apetyt

06. Boże ProwadĽ (gosć: Wilku)

07. Jak Oka Strzeż (gosć: Głos Ulic)

08. Stawiam Na Jutro

09. Co Cię Nie Zabije

10. Bezsennosć (Skit)

11. Nie Ma Tego Złego... (gosć: Kozlik, Dorota)

12. Wyjdę Naprzeciw

13. Ostatnia Rapsodia

14. Scieżka Lepszego Jutra

15. Mój Gniew (gosć: Fu, Juras, Koras)

16. Legalna Mafia

17. Tak Czynię

18. Zapomniałas Wziać Wspomnień (gosć: Iman)

19. To Mi Się Udało (gosć: Włodi)